wtorek, 26 sierpnia 2014

Pada

Patrzę przez okno i widzę ciągle ten sam krajobraz. Rozmazany do granic możliwości, mdły, szary. Pada. I ja też padam. Nie mam już czasem siły. Nienawidzę drugiej fazy cyklu. Ciągle to samo. Mdło, szaro, zimno. I zawsze koniec ten sam. Czy mam nadzieję? Pewnie że mam. Chyba nikt nie jest w stanie pozbyć się jej do końca. Jakby nie było, to moja dewiza życiowa: Dum spiro - spero. Do ostatniego oddechu, do ostatnich chwil.
Na razie czekamy. To czekanie zakłóciło nawet stoicki spokój męża. Wciąż się zastanawia, pyta, szuka, wieczorem patrzy na mnie i pewnie zastanawia się czy ono jest już we mnie. Nienawidzę pytań w stylu: jak się czujesz, ale on może o to pytać. Czeka na odpowiedź, licząc że tym razem powiem mu, że mam pewność. Widzę jak się zastanawia nad tym, co będzie. Tylko że jego myśli biegną szybko. W jedną chwilę z naszego dziecka, którego nie ma już jest przy swoim motorze, firmie, pracy. A ja zostaję sama w tej czarnej dupie własnych myśli, odpowiadając na pytania, które mi zadał. Czekam. I jak zwykle się boję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz