piątek, 6 lutego 2015

Jestem

No, długo mnie tu nie było. Parę małych i większych kryzysów, jakiś beznadziejny czas omamienia emocjonalno-intelektualnego. Po drodze wyjazd do Mamy, bo wynalazła super endokrynologa, do którego koniecznie musiałam pójść i to nic, że miałam 400km. Ostatecznie babka okazała się całkiem niezła, przebadała mnie wzdłuż i wszerz, zleciła parę badań, jednak olała zupełnie niektóre z tych przyniesionych przeze mnie już na wizytę. Zmniejszyła mi dawkę leku i ostatecznie też w końcu zmieniła euthyrox na letrox, zresztą na moją prośbę.
Po każdej burzy przychodzi słońce i tak też było i u mnie. Po tym jak czułam na sobie zdziwione spojrzenia ludzi pytające "czy ona jest normalna" - kiedy to trzeba było do mnie mówić DUŻYMI LITERAMI i wyraźnie, bo nie bardzo kumałam co i jak - doszłam do wniosku, że w końcu pora na wzięcie się za siebie: endokrynolog i nowa dawka zaliczone to pora na dietę. Uff...