poniedziałek, 15 grudnia 2014

Tadaaam

Postanowiłam! Od następnego roku przechodzę na dietę :) I to wcale nie jest tak, że mam kolejne postanowienie noworoczne, którego i tak pewnie nie spełnię. Zaparłam się i zrobię to:) Nie będzie to dieta, której celem będzie zgubienie paru kg (chociaż może być to skutek uboczny), ale przede wszystkim ma mi wyjść na zdrowie. Po przeczytaniu miliona stron www nt chorób tarczycy i Hashimoto wniosek jest właściwie jeden: pora zadbać o siebie, bo prędzej czy później mój organizm skonsumuje się do końca. Efektem tego będzie milion pięćset sto dziewięćset problemów ze zdrowiem i złego samopoczucia. Więc - dieta.

sobota, 6 grudnia 2014

W drobny pył

Z pozoru niewienna, krótka wymiana zdań doprowadziła mnie na skraj wytrzymałości. Nic nie znaczące słowa. Ot, małe nieporozumienie. 
Coraz gorzej się czuję, mam wrażenie że ja i moje ciało to dwie żyjące własnym życiem istoty. Odrębność, nie jedność. Sama nawet zaczęłam siebie tak postrzegać. Ja i ono - moje ciało, które zjada siebie od środka. Kanibalizm - medycznie zwany chorobą autoimmunologiczną. Niby jestem zdrowa, funkcjonuję normalnie, pracuję, wyglądam może i nie najgorzej. A w moim ciele trwa nieustannie zmasowany atak na własne komórki. Na co nie spojrzę - nie działa jak należy...

czwartek, 4 grudnia 2014

Klątwa z smsa

Dziś około godziny 19 nieznani sprawcy, przy użyciu czarnej jak smoła magii, dostarczyli do mojej skrzynki sms następującą wiadomość:
"Teraz mam pewność. Ciąży (ups, nieprzyjemne słowo - dopisek red.:) na Tobie klątwa, która niszczy wszystko. To dlatego pech Cię prześladuje. Czy czujesz, że masz gorzej niż inni? Widzę łzy i nieszczęście, ale dość tego! Zdejmę klątwę, uzdrowię finanse, miłość i zdrowie. Wystarczy 1 sms i Twoja zgoda - odpisz ZGODA na 73305 i skończmy z tym całym złem. 3,69zł"

Hmm..tanio jak na ratujące wszystko "uzdrawianie" mojego życia. W każdym razie zamiast mnie przerazić (co pewnie było celem tychże sprawców) jedynie mnie to rozśmieszyło. Uwielbiam takie heretyckie historie :)


środa, 3 grudnia 2014

Trudny dzień

A raczej noc. Była ciężka. Czasem mam wrażenie, że noce są od tego, żeby człowiek sobie nawymyślał najgorsze rzeczy, historie mrożące krew w żyłach. Obudziłam się o 3, jak w zegarku 3:00 (mam teorię, że godz.3 jest po to, żeby się bać :) Chociaż, znając trochę tradycję Kościoła Katolickiego mogę stwierdzić, że wcale nie jest taka bezpodstawna ta moja teoria:) W każdym razie obudziłam się i już nie zasnęłam prawie do rana. No, oprócz tego że wymyśliłam niestworzone rzeczy, które nie mają w ogóle racji bytu w realnym świecie to najbardziej przyczepiłam się do mojej Mamy. Dziś miała mieć wyniki tomografii. Kolejny raz mieliśmy albo odetchnąć albo umrzeć ze strachu. Boże, jak ja tego nienawidzę. Tego, że strach człowieka tak paraliżuje, wyłącza racjonalne myślenie, sprawia, że możemy reagować jedynie w biologiczny sposób, bardzo prymitywnie. No i ofkors nienawidzę tego skurwiela - raka. Sprawcę wszelkiego zła.
Zwlokłam się z łóżka, poszłam do pracy, pracuję - nie pracuję, czekam na telefon. Dzwoni Mama: - A bo wiesz jak się wkurzyłam, no źle zaparkowałam, wysiadłam na złym piętrze, zgubiłam się, o raaany, zmęczyłam się to i musiałam posiedzieć, a Ty wiesz jak mnie nogi bolą....
Słucham tego i łzy lecą mi jak grochy wielkie. Bo już wiem, że gdyby było źle to ona najpierw płakałaby mi w słuchawkę. 
Będziemy mieć spokojne Święta:)