wtorek, 12 maja 2015

3 miesiące AIP

Minęły jak jeden dzień. Na początku wydawało mi się, że to cała wieczność. Ale dałam radę. Jasne, były potknięcia, nie powiem że nie. Święta Wielkanocne były największym sprawdzianem.

Ciężko też było mi się ogarnąć typowo logistycznie. Wiedziałam, że jak sobie nie ugotuję po pracy obiadu to następnego dnia nie będę miała co jeść w pracy, bo tutaj już nie pomoże wyskoczenie do sklepu po cokolwiek. Trzeba było przeorganizować sobie życie pod tym względem - zakupy warzywne co chwila wręcz, mięso tylko od sprawdzonych dostawców a najlepiej od "pana ze wsi", przed zakupem czegokolwiek czytanie etykiet, wybór tylko całkiem naturalnych produktów. Okazuje się, że kupienie np leku na zapalenie pęcherza też jest problematyczne (w większości jest laktoza). Kwestię finansową wolę pominąć :) 
Ale co tam, to wszystko nieważne. Schudłam 10kg. Czuję się lepiej. Bóle głowy minęły, uczucie ciężkości, problemów z żołądkiem też. Nadal pracuję nad uregulowaniem TSH, bo dalej robi co chce. I nadal wierzę, że ta droga przyniesie jeszcze więcej pozytywnych rezultatów. 
Mam czasem ciężkie dni, dochodzi do mnie wtedy z całą mocą świadomość upływającego czasu, zawiedzionych nadziei, braku opcji, trochę takiego zagubienia mimo wszystko. Boję się, że pewnego dnia obudzę się i uświadomię sobie, że jestem za stara na matkę. Głupie, wiem...Za dwa dni mam urodziny, kończę 31 lat. Dużo? Niedużo, a może i niemało. Jak słyszę od kogoś, że czym się martwię, przecież mam jeszcze czas - trafia mnie szlak. Pewna mądra 40-letnia kobieta powiedziała mi kiedyś, że jej też tak mówiono. I ona uwierzyła. A teraz są nadal bezdzietni. I martwi się, że tak zostanie. Opcje wciąż się kurczą a czas leci. I mnie też dopada zwątpienie. Czasem miotam się i zaczynam kombinować. A może odpuścić zupełnie, jak to mówią ci, co nie mają pojęcia "wyluzować", a może zmienić lekarza, a może szukać innych metod, rozważyć to, czego nie braliśmy pod uwagę, a może naprotechnologia, a może...
A może po prostu pojechać w góry i mieć wszystko w d...:)

2 komentarze:

  1. hej, nie wiem, jak to się stało, ale przeoczyłam Twojego poprzedniego posta. Fajnie, że się trzymasz :) Pisz, pisz i jeszcze raz pisz - jak Tobie idzie, jak się czujesz i co jest trudne na początku (no może już nie takim początku, skoro 3 m-ce dałaś radę :)). Ważne, że czujesz się lepiej! Sprawy logistyczne nie są proste, ale teraz - wiosną, latem - powinno zrobić się łatwiej :) No i TSH może w końcu się ureguluje :)
    Co do czasu - ja we wrześniu kończę 31 - więc jedziemy na tym samym wózku ;) Już nie wierzę, że mamy jeszcze dużo czasu, ale wierzę, że mamy go tyle, by się udało :) W ciężkie dni zakop się w kuchni i nie myśl o staraniach ;) W końcu zdrowie jest dla Ciebie :) A rozwiązanie pojawi się samo (jak ze spokojem trochę mu pomożemy ;) )
    My na razie dietę odpuściliśmy :( Nie jestem z tego faktu dumna... Na konsultację umawiałam się już chyba z 2-3 razy, ale jak przychodzi tydzień przed terminem, to nagle okazuje się, że to nie ten moment. Liczę, że może w lipcu spróbuję - luźniej w pracy, większy wybór świeżych warzyw i owoców oraz ciepło i mniejszy apetyt... bo jak nie wtedy to kiedy ;)
    Pozdrawiam i liczę, że wytrwasz (i będę miała motywację :) )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chciałabym Ci dać tą motywację :) I to będzie moja motywacja z kolei :))
      Co do konsultacji - jak będzie odpowiednia pora i ten właściwy moment to nic wtedy nie stanie na przeszkodzie. Racja co do wiosny, łatwiej zaczynać jak jest duży wybór świeżych warzyw i owoców, pogoda też wtedy sprzyja lepszemu nastawieniu. Więc trzymam kciuki :)

      Usuń