środa, 3 grudnia 2014

Trudny dzień

A raczej noc. Była ciężka. Czasem mam wrażenie, że noce są od tego, żeby człowiek sobie nawymyślał najgorsze rzeczy, historie mrożące krew w żyłach. Obudziłam się o 3, jak w zegarku 3:00 (mam teorię, że godz.3 jest po to, żeby się bać :) Chociaż, znając trochę tradycję Kościoła Katolickiego mogę stwierdzić, że wcale nie jest taka bezpodstawna ta moja teoria:) W każdym razie obudziłam się i już nie zasnęłam prawie do rana. No, oprócz tego że wymyśliłam niestworzone rzeczy, które nie mają w ogóle racji bytu w realnym świecie to najbardziej przyczepiłam się do mojej Mamy. Dziś miała mieć wyniki tomografii. Kolejny raz mieliśmy albo odetchnąć albo umrzeć ze strachu. Boże, jak ja tego nienawidzę. Tego, że strach człowieka tak paraliżuje, wyłącza racjonalne myślenie, sprawia, że możemy reagować jedynie w biologiczny sposób, bardzo prymitywnie. No i ofkors nienawidzę tego skurwiela - raka. Sprawcę wszelkiego zła.
Zwlokłam się z łóżka, poszłam do pracy, pracuję - nie pracuję, czekam na telefon. Dzwoni Mama: - A bo wiesz jak się wkurzyłam, no źle zaparkowałam, wysiadłam na złym piętrze, zgubiłam się, o raaany, zmęczyłam się to i musiałam posiedzieć, a Ty wiesz jak mnie nogi bolą....
Słucham tego i łzy lecą mi jak grochy wielkie. Bo już wiem, że gdyby było źle to ona najpierw płakałaby mi w słuchawkę. 
Będziemy mieć spokojne Święta:)

9 komentarzy:

  1. Też tak mam, że właśnie w nocy następuje u mnie kumulacja wszystkich strachów. Bo w dzień człowiek jest na pełnych obrotach - albo pracuje, albo zajmuje się dziećmi, domem, innymi sprawami - i na myślenie o problemach często po prostu nie ma czasu (to w sumie akurat lepiej). Natomiast w nocy wszystko cię dopada, osacza, spędza sen z powiek...Zwłaszcza takie sprawy, o których piszesz, związane ze zdrowiem - bo z wszystkim innym można sobie jakoś lepiej lub gorzej poradzić, a na chorobę czasem nie ma mocnych...Dużo zdrowia dla Mamy - i oby Wasze dni (i noce) już zawsze były spokojne...

    OdpowiedzUsuń
  2. Też tak miałam. Całe moje życie w nocy bałam się śmierci mojego taty i szatana ( tak, właśnie szatana! irracjonalny lęk, który mnie paraliżował, nie mogłam oddychać). Poszłam z tym problemem na psychoterapię. Rok walki z psychologiem - minęło jak ręką odjął.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmierci bliskich zaczęłam się dopiero bać jak zachorowała Mama i to jest teraz mój największy lęk, z którego chyba się już nie wyleczę :(
      A co do szatana..teraz to już się z tego śmieję, ale swoje przejścia też miałam :) Ale godzina 3. została mi jak widać do tej pory:)

      Usuń
  3. Az sie w glos usmiechnelam ta koncowka i tymi spokojnymi Swietami!
    Przytulam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie, miałaś ciężki dzień.. Nie dziwię się, że siedzą w Tobie takie lęki, skoro ciągle boisz się o mamę. I jaką musiałaś poczuć ulgę, gdy zadzwoniła. Cieszę się z Waszych dobrych wieści! Dużo zdrowia dla Twojej mamy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:)
      Fakt, strach o zdrowie czy życie najbliższych jest chyba najgorszym z lęków. I nigdy nie opuszcza. Ale teraz się cieszę, możemy odetchnąć na przynajmniej kolejne 3 miesiące, do następnej tomografii.

      Usuń
  5. tak to jest już z nami, że często nie pozwalamy ujść emocjom normalnie w dzień, więc kumulują się w nocy... często nieświadomie...
    dobrze, że będziecie mieli spokojne święta :) zdrowie jest najważniejsze :)

    OdpowiedzUsuń