poniedziałek, 2 czerwca 2014

Wbrew pozorom

Rak leczy. Fakt, który dla człowieka zdrowego jest całkiem nie do przyjęcia. Ale większość chorych, którzy choć odrobinę się zastanowią, zawsze znajdą coś, co choroba wydobyła na wierzch, co zmieniła i naprawiła. Dziwne...
Nowotwór to nie choroba jednego człowieka. To choroba całej jego rodziny. Bo co z tego, że to moja mama ma raka, skoro i ja odczuwam ten ból? Pamiętam jak dziś dzień diagnozy. To był strach, który nie pozwalał oddychać, blokował jakiekolwiek racjonalne myślenie. Panika tak wielka, że trzęsły mi się nogi. Zapomina się wtedy co to jedzenie i sen. Parę kolejnych dni to etap poznawania wroga, najczęściej wyszukiwaną frazą było: carcinoma microcellulare. Następne dni to etap szukania ratunku - najlepsi lekarze, szpitale, leczenie. A potem została tylko nadzieja...że z nami będzie inaczej, że te pieprzone statystyki w naszym przypadku się nie sprawdzą - "mediana czasu przeżycia w tym wypadku wynosi 18 miesięcy", a potem jeszcze "3-letnie przeżycie uważa się za całkowite wyleczenie". Więc trzymam się kurczowo tego czasu. Na razie mamy za sobą 17 miesięcy...I okazuje się, że dzięki chorobie temu staliśmy się rodziną. Tak naprawdę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz